niedziela, 28 lutego 2016

Od Roal - Sprawa Lote'a cz. 1

    ~ Rolox, dokładniejsze wiadomości! - krzyknęłam w myślach.

    ~ To bura wilczyca, jest sama, ale bardzo pewna siebie.  I chyba wiem dlaczego - na szyi ma zawieszony żołądź, znak Wędrownej Watahy Starożytnego Drzewa.

    ~ Atakuje?

    ~ Nie. Domaga się spotkania z tobą. I z białą.

    Białą? Dopiero po chwili zrozumiałam, że musiało chodzić o Aleksandrię. Oni jej nigdy nie dostaną! Nie dopuszczę do tego!

    - Moi drodzy. Posłaniec Lote'a chce się ze mną widzieć. Muszę iść. - powiedziałam.

    - Idę z tobą! - krzyknął Daise.

    - Nie.

    - Ale... jesteśmy drużyną... prawda?

    - Muszę iść sama. - spojrzałam na "białą". - Aleksandrio, pod żadnym pozorem nie wychodź  z jaskini.

    Wyszłam na korytarz. Przy wyjściu zastałam Roloxa mierzącego wzrokiem burą wilczycę. Jej zapach wydał mi się znajomy.

   - Witaj, jestem Mischelle. - powiedziała. - Przysyła mnie tu przywódca Wędrownej Watahy Starożytnego Drzewa, Lote.

   - Ja jestem Alphą Watahy Północnego Księżyca, Roal. - odpowiedziałam w takim samym stylu. - Co jest powodem twojej wizyty?

   - Biała.

   - Nazywa się Aleksandria. - warknęłam.

   - Wy ją tak nazwaliście. - wzruszyła ramionami. - Mniejsza o imię. Lote jej potrzebuje.

   - Do czego?

   - W tej małej drzemie więcej mocy, niż się spodziewasz. Masz jutro stawić się na Polanie Wstającego Słońca, w Lesie Jesiennym. Przyprowadź tą waszą... mhym... Aleksandrię. Nie zapomnij.

   Odwróciła się i odeszła. Ja zrobiłam to samo. Nawet nie spojrzałam na przyglądającego mi się badawczo Roloxa. Wiedziałam, że się martwi, ale ja byłam okropnie zła. Co oni wszyscy sobie myślą?! Pomiatają naszą małą watahą. " I przyprowadź tą waszą... Aleksandrię. Nie zapomnij." Nigdy nie oddam im Aleksandrii! Co z tego, że on jej potrzebuje?! Że "Biała" ma silną magię?! To również wilk! I ja ją ochronię. Nie zaprowadzę jej na Polanę Wstającego Słońca. Nigdy.