czwartek, 11 września 2014

Od Roal - Podwójna pełnia

  -Nie jest dobrze.
  -Ale, Quebec, damy radę? - nauczyłam się, że strach jest naturalny. Teraz bałam się o całą moją watahę. W uszach miałam słowa wiedźmy: " Wtedy czas twój będzie, gdy na niebo księżyc wejdzie" Teraz księżyc wszedł i to podwójnie. A co jak mówiła o tej właśnie Podwójnej Pełni?
  -...więc chyba się uda. - usłyszałam koniec przemowy Quebec'a. - Więc Roal?
  -Yyy?
  -Quebec spytał się czy dasz radę rozpędzić jego koło! - Ninka była już zniecierpliwiona moim nie-bardzo-rozumieniem.
  -Mogę rozpędzić! - co do tego nie miałam wątpliwości, ale jednak... - Czy aby nie tak jak ci rasy Chesecake'a? Te małe futrzaste... Chomiki?
  -Roal, ty jeszcze śpisz? Zapytałem, czy możesz rozpędzić moje koło?
 Koło, koło... Gorączkowo szukałam w myślach jakiejś wskazówki. Koło...koło! No tak, koło Quebec'a. Jego kula. Ale ona jest rozpędzana na magiczną energię!
  -Ja, ja nie wiem czy dam radę. To przecież działa na magię.
  -Ty jak widzę miałaś dzisiaj do czynienia z magią.
  -No dobra spróbuję.
 To całe rozpędzanie nie było przyjemne. Namiot Quebec'a pachnie jak perfumeria: Różnymi ziołami, lawendą, miętą, a także żywicą. Pokazał mi niebieską kulę. usiadłam przed nią. Popatrzyłam, skupiała mój wzrok. W końcu już patrzyłam na kulę. Widziałam w niej szare, wysokie, wielkie prostokąty. Śmigające kolorowe kształty. Ale najgorsze były istoty, które na dwóch patykowatych nogach poruszały się między tym wszystkim. Nagle błysnął światłami jeden tych kształtów. Otworzyła się klapa z boku tego czegoś i jedna z istot o długich, ciemnych włosach przyspieszyła i zniknęła w środku. Nagle ktoś mną potrząsnął. To Quebec. Udało się. Jesteśmy uratowani. Ale jednak... Poszłam do swojego namiotu, aby spędzić spokojną, jak mi się zdawało, noc we własnym łóżku. Akurat to bardo mi się udało, aha, chciała bym...
 
 

niedziela, 7 września 2014

Od Roal - Czar

  Pobiegłam przez ciemny las w kierunku wschodzącego słońca. Nagle jednak zrobiło się ciemno jak w grobie. Zobaczyłam dziwne światła. Ostrożnie podeszłam w ich kierunku. Nagle cała noc stanęła mi przed oczami. Zobaczyłam dziwne cienie, które prześladowały mnie przez cały czas. A teraz wcielenie tego było przede mną. Pomarszczona istota pochylała się nad wielkim kotłem. Nieświadomie cofnęłam się. Nagle ta istota podniosła głowę i spojrzała na mnie.
 -Gdy na ciebie czar mój spadnie  

Strach tobą zawładnie  

Świat twój nagle się zmieni  

Ulecisz do innej Ziemi 

    Wiedźma mówiła rymami. Ale co to miało znaczyć? Ulecisz do innej Ziemi? Moje miejsce jest tu i nigdzie stąd nie polecę.  

     -Aaa! Uniosłam się w powietrze. A dokładnie uniosły mnie iskry z kotła wiedźmy. A ona tym razem zaczęła rzucać prawdziwy czar:

Wtedy czas twój będzie,

Gdy na niebo księżyc wejdzie

Krągły, jak ptasie oko.

A gdy już będzie wysoko,

A gdy na niebie będzie

Ujawni się zaklęcie   

    Opadłam z powrotem na ziemię byłam oszołomiona. Wszystko zniknęło. Stałam przed moim namiotem.

  -Roal! To ty?Miko biegł do mnie.

 -Och gdzie ty byłaś?

 -Ja... Nie wiem...

 -Szybko, Quebec zapowiada nam silną pełnię. Podwójną. Wtedy i Gladrial i Księżyc będą w pełni! Ale sama musisz to usłyszeć.

Od Roal - Strach

  Kiedy się boisz, jest tak jakbyś widział wszystko a za razem nic. Potykasz się o korzenie, wpadasz do dziur, widzisz jak te korzenie zamieniają się w szpony próbujące cię porwać. Dostrzegasz każdy listek, każdą najmniejszą gałązkę. Nagle widzisz jak te liście i gałęzie zamieniają się w sylwetki wrogich ci istot z innego świata. Przyjemny powiew wiatru zamienia się w czyjś oddech na karku. Zaczynasz biec. Nagle przed sobą widzisz żółtą parę oczu. Rzucasz się w prawo. Przygarbiona wiedźma wyciąga chciwie szpony chcąc cię pochwycić. Zawracasz w lewo. Na drodze staje ci ciemna sylwetka wilka. Gdy chcesz pobiec skąd przyszedłeś, nie możesz. Gubisz drogę, strach miesza ci w głowie. Przelatuje nad tobą jakiś cień z błyszczącymi oczami sowy. I tak przez całą noc nagle przychodzi wschód słońca. Twoim wybawieniem jest pierwszy promyk świtu...

piątek, 5 września 2014

Od Roal - Pościg

  Biegłam i biegłam cały czas przed siebie. Trochę się zmęczyłam, co nie było w w moim stylu. Nagle, wreszcie!, zobaczyłam ciemne punkty na horyzoncie. Ruszyłam cwałem. Wreszcie ukazały mi się w swojej pełnej okazałości dziwne zwierzęta: miały nieporęczne, okropnie długie nogi, długą odsłoniętą szyję i pęk jakiejś długiej trawy w miejscu ogona. Gdy podbiegłam bliżej zobaczyłam też duże oczy i uszy oraz głupkowaty wyraz... Pyska. tylko to na przedzie wyglądało na czujne.
  Mam taką naturę, że lubię sama się sprawdzać i robić sobie testy. Teraz chciałam sprawdzić swoje umiejętności łowieckie i pościgowe. Moje zadanie: złapać to czujne.
  Przeczołgałam się na prawą stronę aby je podejść. Gdy byłam o 5 metrów od niego wyskoczyłam. Zerwało się na tylne "patykopodobieństwa" i ze strasznym, dziwnym... No, piskiem ruszyło przed siebie. Pędziło szybciej niż ja. Zorientowałam się wkrótce, że widzę już daleko przed sobą całe stado. Nie poddawałam się. Nie widziałam, kiedy przekroczyliśmy teren watahy. Biegłam dalej. Zorienowałam się jak późno gdy słońce zaczęło zachodzić. Wbiegłam do pobliskiego lasu, myśląc, że to ten nasz, fioletowy. Chciałam się poradzić świętych co robić. Przegrałam, czułam się pokonana. Podniosłam łeb, by zawyć w proteście. Teraz zorientowałam się, że nie wiem gdzie jestem. Byłam na obcym terenie, w nocy, głodna i spragniona. I zupełnie sama.
  Mam taką naturę, że lubię sama się sprawdzać i robić sobie testy. Teraz chciałam sprawdzić swoje umiejętności łowieckie i pościgowe. Moje zadanie: złapać to czujne.  Przeczołgałam się na prawą stronę aby je podejść. Gdy byłam o 5 metrów od niego wyskoczyłam. Zerwało się na tylne "patykopodobieństwa" i ze strasznym, dziwnym... No, piskiem ruszyło przed siebie. Pędziło szybciej niż ja. Zorientowałam się wkrótce, że widzę już daleko przed sobą całe stado. Nie poddawałam się. Nie widziałam, kiedy przekroczyliśmy teren watahy. Biegłam dalej. Zorienowałam się jak późno gdy słońce zaczęło zachodzić. Wbiegłam do pobliskiego lasu, myśląc, że to ten nasz, fioletowy. Chciałam się poradzić świętych co robić. Przegrałam, czułam się pokonana. Podniosłam łeb, by zawyć w proteście. Teraz zorientowałam się, że nie wiem gdzie jestem. Byłam na obcym terenie, w nocy, głodna i spragniona. I zupełnie sama.

Od Roal - Nieznane mi ślady

   Dzisiaj przy polowaniu oddaliłam się nieco od stada. Tropiłam zwierzynę i byłam tym tak pochłonięta, że prawie zdeptałam ślad, wyraźnie odciśnięty w ziemi. Wyglądał jak półkole z dłuższymi końcami. Zajmował mnie bardzo i nie zauwarzyłam nawet, kiedy szlam już za nim. Dla ludzkiego tłumaczenia powiem, że to były ślady koni. Nie wiedziałam, że idę za nimi w odwrotną stronę aż do czasu, kiedy ich zapach zaczął słabnąć. Ruszyłam w odwrotną stronę. Nagle Miko zawołał mnie na upolowanego przez siebie zająca. Pycha! Jedliście kiedyś surowego nie przyprawionego zająca? Koniecznie musicie spróbować! Przyprawy tylko wszystko psują. Ale do rzeczy:  Postanowiłam udać się na obchód łąk. wtedy właśnie przypomniałam sobie o śladach. Pobiegłam tam i... Było ich więcej. Krążyły, przecinały się. Musiałam się porządnie napracować by odnaleźć miejsce gdzie wszystkie uciekały dalej w łąkę. Pobiegłam za nimi...

środa, 25 czerwca 2014

Od Roal - Powódź

     Całą noc czułam się jakbym spała w kałuży. Rano okazało się, że to prawda, no, w pewnym sensie. Cały Jesienny Las został podstępnie podtopiony. Spałam nie w kałuży, lecz w jeziorze! Wszyscy zebrali się, aby omówić sytuację. Niewiele trzeba było, aby stwierdzić, że nie przestało padać. Ba!, padało cały czas. Poziom wody to podnosił się, to opadał jeśli chmura przeszła, by zaraz zastąpiła ją nowa, pełna.  -Jeśli tak dalej pójdzie, to nas zaleje - spojrzałam na wodę pod naszymi łapami - No, dokończy zalewać. - poprawiłam się.  -Ale ja nie chcę być "dotopiona"! - Ninka wyraziła swój sprzeciw  -Musimy stąd wyjść! - poparł ją Rolox Poszliśmy więc zobaczyć, jak cała sprawa wygląda. Nie wyglądała najlepiej. Byliśmy podtopioną wyspą na tle "oceanu". Łąka to pole wodorostów. Las Fioletowy "dryfował" pod wodą. Dolne wejście do jaskini wyglądało jak ciemna plama. Właśnie...Wejście do jaskini...  -Mam! - krzyknęłam głośno - Wejście w górach! Moje stado chyba mnie nie zrozumiało.  -Wejście do jaskini położone w górach. - sprecyzowałam  -Ale jaskinie są podtopione! - Ninka zauważyła ważny fakt  -Przedsionek jest suchy. - byłam tego pewna...na 35% Ale zawsze warto spróbować  -No tak, Roal, ale jak my się tam dostaniemy? - Miko był spostrzegawczy, ale tym razem nie pomyślał  -Przepłyniemy, Miko, damy radę! - starałam się podnieść moje stado na duchu  -No to w drogę! - Rolox był chętny do działania Spojrzałam na Quebec'a. Jeszcze nie powiedział ani słowa. Podeszłam do niego. Cały się trząsł.  -Co się stało? - spytałam  -Nie umiem pływać... - padła odpowiedź. Ten to się nie patyczkuje z owijaniem w bawełnę. Podeszłam do spróchniałego drzewa. Odłamałam gałąź.  -Ruszamy!! - zawołałam Już za chwilę żałowałam, że podjęłam taką decyzję. Po wejściu na głęboką wodę rozpętało się piekło. Zapomniałam o Quebec'u, o Miko, o Rolox'ie i nawet o Nince. Chesecake, który był u mnie w torbie na grzbiecie piszczał i trząsł się bardziej niż Quebec, jeżeli to możliwe. Ale nie słyszałam tego. Moje myśli obejmowały tylko machanie łapami, wciąż tylko to. Teraz już nie myślałam. Mój instynkt nie działał, pżynajmniej tak mi się wydawało. Teraz już nie czułam nic. Chciałam przestać robić cokolwiek, słodkie dźwięki dzwoniły mi w uszach. Nagle moja głowa nagle znalazła się na powierzchni.całe stado stało już na brzegu, ja leżałam. Miko wyławiał z wody Chescake'a razem z moją, oderwaną torbą. Nagle straszna myśl dotarła do mnie jak porażenie gromem. A co jeśli przedsionek jest jednak zalany. Wstałam i otrzepałam się energicznie. Uuff... Był zupełnie suchy!  -Znowu nam się udało... - przytuliłam się do Miko - Udało...

piątek, 20 czerwca 2014

Od Roal - Deszcz

  Mam spory problem. A mianowicie deszcz. Quebec go przewidział, ale nie może nic z nim zrobić. Pada zawzięcie już od kilku tygodni i wygląda na to, że nie zamierza przestać. Zaczęło się tak:  Rano poszłam do Quebec'a popytać o różne sprawy i takie tam. Między innymi o pogodę. Wtedy nasz Szaman wyjął z jednego z tych jego "specjalnych woreczków" szklany kamień. Nigdy takiego nie widziałam. Był zamglony od środka, ale mgła zdawała się poruszać. Quebec zajrzał tam i o dziwo oznajmił mi, że będzie padać dużo i długo. Zastanawiałam się nad tym chwilę. W końcu jego ostatnie przepowiednia sprawdziła się. Ale to wydawało się tak niedorzeczne...Wtedy. Teraz padało już długo, cały czas dużo i wyglądało na to, że ani myślało przestać.   Musiałam ewakuować wilki z namiotów (Chesecake został przeniesiony) i teraz nocujemy tam, gdzie jest w miarę sucho, czyli w Lesie Jesiennym. Pani Cisza nieczęsto tu zagląda. Cały czas słyszymy kapanie wody, ćwierkanie ptaków i piski małych zwierząt. Miko dzielnie mi pomaga, ale wszyscy już upadliśmy na duchu. Staruszek Czas jakby omijał to miejsce. Nic się nie zmieniało. Liście cały czas były tu kolorów jesiennych, ale nigdy nie opadały i nigdy nie wyrastały nowe, zielone. Nawet noc była tu jaśniejsza niż w zwykłym miejscu, a dzień był szary, ponury. W dodatku trwał zawsze tyle samo ile noc.   Rolox i Nikna jako ci, co "nie zawsze mają coś do roboty" dostali nowe zadanie. A mianowicie usuwanie wody i przynoszenie rzeczy nas wszystkich. Wiele ocalili ale większość została zwyczajnie zmyta z obozowiska. Będzie trzeba ich szukać kiedy przestanie padać. Jeśli przestanie...

czwartek, 19 czerwca 2014

Od Roal - Quebec

Ukazała mi się sylwetka osobliwa:Wilk miał długie patykowate nogi, sierść taką, jakby nigdy nie była myta, długą i pozlepianą, jasną, w pasie opasywał go kawałek skóry, do którego były przyczepione najróżniejsze woreczki z nie-wiadomo-czym w środku, da głowie wilk miał przepaskę, zasłaniającą jedno oko, a w pysku trzymał gładki, lśniący w świetle Dwóch Księżyców kijek. Z jego końca zwieszały się cztery  pióra: jedno czerwone, drugie zielone, trzecie błękitne czwarte turkusowe. Wilk chodził w sposób również dziwny. To jakby podskakiwał, to przysiadał, to znów podbiegał, aby zaraz potem zwolnić, jakby zatrzymać się prawie.  Podeszłam do niego ostrożnie. Obwąchaliśmy się, poznaliśmy. Wilk ruszył w stronę, skąd przybiegłam. Nie zamieniliśmy jeszcze ani słowa. Kiedy zobaczył naszą Watahę przystanął, usiadł i zawył w księżyc. O dziwo zrozumiałam go. Zawyłam do wtóru z nim, wyrażając, podobnie jak on, wszystkie szarpiące mnę emocje. Opieka nad watahą, jej trud, moja skryta miłość, moja radość i mój smutek, to wszystko płynęło razem z wyraźnie słyszalnymi w wyciu wilka emocjami. Tak zastał nas Miko. Usiadł obok mnie. Moje uczucia płynęły coraz bardziej wyraźne z głębi mnie. Gdy i Miko zawył obudziliśmy również Ninkę, Rolox'a i Chesecake'a. Razem wyliśmy i już wiedziałam, że tworzymy jedno stado. Zaprowadziłam Nieznajomego do niebieskiej jaskini.   -Tu panuje żywioł wody... - usłyszałam ochrypły głos za plecami. - Jestem Quebec. Zauważyłem, że rządzisz tą watahą. - odwróciłam się. To przemawiał Nieznajomy, Quebec - Jestem szamanem. Zostałem wyrzucony z mojej watahy. Szukam watahy.  -Już ją znalazłeś. Tu jest miejsce dla ciebie! - odpowiedziałam.Na odchodnym zobaczyłam jeszcze jego talizman. Był to kamień błękitny, świecący własnym światłem. Osobliwa sprawa... 

Od Roal - Odległe wycie

Obudziłam się z nosem zlanym potem (psom i wilkom również pocą się tylko nosy i łapy). Znowu to słyszałam.  To już któraś noc z rzędu, w którą słyszę smętne wycie z oddali. Opowieść Chesecake'a nadal jest żywa w moim umyśle. Staram się być czujna, nic nie przegapić. Zaczęłam (co było sprzeczne z moją naturą) stawiać warty. Żałowałam, że nie mamy Szamana. W końcu odkryłam, że po raz pierwszy w moim życiu na prawdę się boję.To było nie do zniesienia. Wszędzie widziałam ciemną sylwetkę wielkiego Wilka-Samotnika.  -Auuuu... - wycie powtórzyło się. Zerwałam się i wyskoczyłam na blask Dwóch Księżyców, Gladrial i Księżyca, które wyrozumiale patrzyły z góry. Zawyłam do nich wyrażając cały strach, wszystkie obawy, lęki. Księżyce Świeciły przyjaźnie. Zamilkłam. Odpowiedziano mi. Nie było wątpliwości, że to nikt z mojej watahy. Ale to nie brzmiało jak pełne smutku wycie Samotnika. To było radosne, jakby Wielka Cisza i Staruszek Czas nie istniały dla wyjącego. I w dodatku wycie przybliżało się.  -Dziękuję! - odpowiedziałam Księżycom, świecącym łagodnie w górze. Biegnąc przed siebie, przez łąkę w stronę wycia nie czułam już lęku, jakby wielki głaz, który miałam na sercu nagle zniknął. Ten kto wyje cieszy się, że słyszy wilki. Ja biegłam, on też biegł. Już nie nazywałam go "Wilkiem-Samotnikiem" tylko raczej "Nieznajomym". Biegłam, ta jak jeszcze nigdy, wyłam radośnie i dawałam znać Nieznajomemu, że ja i my wszyscy czekamy na niego, i że przyjmiemy go z otwartymi ramionami!

Od Roal - Legenda cz. 2 CD opowieści "Legenda cz. 1"

Tej nocy cały czas myślałam o Samotniku.  Do kogo należał głos, który przerwał opowieść Chesecake'a wyciem z oddali? - myślałam - A co jeśli Samotny Wilk wciąż tu jest, jeśli oparł się przeciwnościom losu z działaniu czasu? A jeśli nas zaatakuje?! Sam jeden z łatwością pokonałby nas wszystkich!W końcu nie wytrzymałam. Poszłam do Chesecake'a aby mu całą sprawę dokładnie wyjaśnić. Zastałam go z nosem w poduszce. Spał jak zabity.   A może był zabity?! - znowu przypomniałam sobie moje nocne przemyślenia. Zaczęłam go łaskotać i popychać. W końcu obudził się z kichnięciem i strzelił focha:  - Historie do kończenia to wieczorem, a teraz łaskawa pani przewodnik mogłaby się położyć i pozwolić swemu doradcy spać spokojnie!  - No dobrze... - starałam się go udobruchać i poszłam spać.Chesecake jest znany z dotrzymywania obietnic. Wieczorem kolejny raz kontynuował swoją opowieść:"W końcu wilki aby zapobiec napaściom oddawały Samotnikowi łupy. Co dwa lata posyłały mu słabe szczenę. Wreszcie nastały czasy wojny. Napadła ich Wataha Południowej Gorącej Krwi. Wygraliby, gdyby nie Samotnik. Ten niewdzięcznik pomógł ich wrogom. Nie było dobrze. To była Walka Dziesięciu Wieków,  o której pewnie wszyscy słyszeliście..."  - Nie wiedziałam, że rozegrała się tutaj. Opowiadaj dalej, padamy z ciekawości! - odezwałam się."...W walkę zaangażowały się też inne watahy, takie jak Wataha Czerwonego Słońca Zachodu, Wataha Wschodniej Pustyni czy Wataha Niezłomnych Wilków Z Za Gór. Jedni byli przeciw, drudzy z Watahą Samotnego Wilka Z Północy. W końcu walka została zakończona.Przegrali... Poległo wiele wilków. Teraz te tereny, te jaskinie, te pola, te lasy są same. Oddychają ciszą... Cisza dzwoni w jaskiniach, Cisza gra na  polach... Cisz, tylko Wielka Cisza króluje tu niepodzielnie... Ona, Cisza utrzymywała porządek, równowagę w tym miejscu. Ale nic nie trwa wiecznie. Sam staruszek Czas namówił panią Ciszę, do opuszczenia pobojowiska Watahy Samotnego Wilka Z Północy. Teraz tylko odległe, smętne wycie Zdrajcy-Samotnika, męczonego przez wyrzuty Sumienia dobiega z oddali, jakby Wilk-Samotnik skarżył się losowi na swoją zdradę i na swój los..."  Chesecake zakończył opowieść. Przez chwilę trwała Córka Wiecznej Ciszy, cisza. Bez słowa rozeszliśmy się do namiotów. Tej nocy nie mogłam spać. Nurtowały mnie złe przeczucia. Czułam, że niedługo obudzę się, słysząc te wycie, te wycie Wilka-Samotnika, który zdradził, i który może zaatakować i nas...

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Jaskinie

Drogie wilki,
Znaleźliśmy opodal
jaskinie! Małe, duże (średnie też)! Zapraszam więc do nowej zakładki, takiej jak to właśnie znalezisko.
Roal

Od Roal - Legenda cz. 1

    Wilki i szczur (jeden) siedziały przy ognisku. Czas zmroku, czas opowieści, legend. Chesecake wykazał się dużą wiedzą na temat legend z naszego rejonu. Jego opowieść brzmiała tak:
                                 "Kiedyś, Ninka, nie przerywaj, po prostu dawno, tutaj, gdzie teraz jesteśmy była inna wataha. Wataha Samotnego Wilka Z Północy. Jak sama nazwa wskazuje, był tu kiedyś teren zamieszkały przez wilka-samotnika. Wiecie pewnie bardzo dobrze, że wilk-samotnik to rzadkie zjawisko. A dlaczego był samotny? To dla całej watahy było wielką tajemnicą. Podobno co 2 lata znikało jedno szczenię. Wilki myślały, że to samotnik, że to on porywa wilczki..."
  -Auuuuu... - oddalone wycie przerwało chistorię.
  - Tak więc myślały... - Chese już zabierał się do kontynuowania.
  - Jutro skończysz... - Ninka wyglądała na porządnie przestraszoną.
  - Możesz już iść. - łaskawie pozwoliłam dać jej czas na przemyślenia - Nie musisz słuchać. Rozumiemy cię.
  - Tak, oczywiście! - wszyscy z zapałem potwierdzili moje słowa.
 Ninka odeszła do swojego namiotu.
  - Ja tez jestem zmęczony. - zdawało mi się, że Chesecake powiedział to specjalnie - Chodźmy spać!


Tak więc na razie nie mogę skończyć.
Jakieś pomysły?
Roal
                               

środa, 26 marca 2014

Od Roal - Czyjaś obecność cz. 2

    Znacie mój poranek? Sprawdzam co w trawie piszczy, a dokładniej na terenie Watahy.Tak więc dzisiaj robiłam inspekcję i... Znowu to czuję. ten wzrok, znowu się gapi.
  Usiadłam, czekałam. Wreszcie na polanę wypadła (tak jakby za prawą kopniaka) wilczyca. A właściwie prawie szczenię, taka była malutka, drobna.
  Czekałam. Najspokojniej w świecie podrapałam się. Dla wilka to wielka obraza.
  -Grrr... - powiedziało niepewnie szczenię.
  Przekrzywiłam głowę - Co? - zdawałam się mówić.
  -Grr? - powiedziała zbita z tropu. Nagle jakby coś sobie przypomniała odskoczyła w tył.
  Z lasu wypadł wilk, teraz nie miałam wątpliwości. Byli w zmowie.
  Odskoczyłam również (nie jestem gorsza :D ) i zawyłam jakby mnie 100 diabłów goniło.
 - Woof!!!- Miko był gotowy walczyć ze wszystkim w mojej obronie.
 -Grrr!- drugi wilk.
Nadbiega Miko. Widzi intruza (tego małego ignorowaliśmy już zupełnie). Skoczyli na siebie. Walka się zaczeła. Poczułam, że trzeba to skończyć. I to natychmiast! Nagle skoczyłam na... Miko.
  -Ej, co jest?!- szczeknął - jeszcze się policzymy - syknął do tego drugiego.
Zignorowałam go zupełnie. Za to zapytałam:
  -Co tu robicie? To teren naszej watahy.
  -Eee... - to była jedyna odpowiedź.
  -Właśnie szukamy watahy, która mogłaby nas przyjąć. - wtrąciła ta, którą ignorowaliśmy - Jestem Ninka, a to Rolox. Hej! - przywitała się.
  -Chesecake! - krzyknęłam - Sprawy formularzowe, natychmiast chodź!
I zaczęło się. Ninka została opiekunką czy nauczycielką szczeniąt, a Rolox żołnierzem. Miko bardzo się gniewał na to ostatnie, ale nie przejmowałam się tym.
(proszę o kontynuowane wątku
Roal)
  Usiadłam, czekałam. Wreszcie na polanę wypadła (tak jakby za prawą kopniaka) wilczyca. A właściwie prawie szczenię, taka była malutka, drobna.  Czekałam. Najspokojniej w świecie podrapałam się. Dla wilka to wielka obraza.  -Grrr... - powiedziało niepewnie szczenię.  Przekrzywiłam głowę - Co? - zdawałam się mówić.  -Grr? - powiedziała zbita z tropu. Nagle jakby coś sobie przypomniała odskoczyła w tył.  Z lasu wypadł wilk, teraz nie miałam wątpliwości. Byli w zmowie.  Odskoczyłam również (nie jestem gorsza :D ) i zawyłam jakby mnie 100 diabłów goniło. - Woof!!!- Miko był gotowy walczyć ze wszystkim w mojej obronie. -Grrr!- drugi wilk.Nadbiega Miko. Widzi intruza (tego małego ignorowaliśmy już zupełnie). Skoczyli na siebie. Walka się zaczeła. Poczułam, że trzeba to skończyć. I to natychmiast! Nagle skoczyłam na... Miko.  -Ej, co jest?!- szczeknął - jeszcze się policzymy - syknął do tego drugiego.Zignorowałam go zupełnie. Za to zapytałam:  -Co tu robicie? To teren naszej watahy.  -Eee... - to była jedyna odpowiedź.  -Właśnie szukamy watahy, która mogłaby nas przyjąć. - wtrąciła ta, którą ignorowaliśmy - Jestem Ninka, a to Rolox. Hej! - przywitała się.  -Chesecake! - krzyknęłam - Sprawy formularzowe, natychmiast chodź!I zaczęło się. Ninka została opiekunką czy nauczycielką szczeniąt, a Rolox żołnierzem. Miko bardzo się gniewał na to ostatnie, ale nie przejmowałam się tym.(proszę o kontynuowane wątkuRoal)


poniedziałek, 3 marca 2014

Może nowa zakładka...

   Możliwe, że w zakładkach pojawi się nowa : "mapa". Przedstawi ona okolice watahy w formie mapy. Pokarze również ich rozmieszczenie.
Miłej zabawy    

 Roal

Od Roal - Czyjaś obecność cz. 1

  Bycie przywódcą watahy (nawet jeśli składa się ona z trzech członków) to trudne zadanie. Mój dzień zapowiadał się zwyczajnie - nudno. Najpierw obchód najbliższej okolicy - "pole namiotowe", strumyk. Potem coraz większe kręgi. Gdy doszłam do Jesiennego lasu coś mnie zaniepokoiło.     Ktoś tu był.     Czułam to.  Wolnym krokiem podeszłam do tego miejsca. Dał się słyszeć odgłos głośnej ucieczki.  Uciekł. - pomyślałam - Nie stanowy zagrożeni            -Roooaaal! - Miko wołał co tchu - Ej, zobacz jakie dziwne ryby płyną naszym strumieniem! Mogą być groźne... eh! - wywrócił się.  -Nie tak prędko - parsknęłam śmiechem - Już idę.Gdy dotarliśmy do potoku zobaczyłam...  -Łososie. Są smaczne i tłuste. Płyną tam by... - zaczęłam wykład - ... zrobić coś ważnego. Jak wiemy łososie mieszkają, yyy... W górach! Tak, w górach. Nasz potok płynie z gór więc...  -Poczekaj, nie nadążam z notatkami z lekcji. - powiedział Miko pół żartobliwie pół z wyrzutem.   -Dobrze, więc... - Już cieszyłam się na kolejne pouczenie.  -Są to łososie. - przerwał mi Chese - To smacznego! - powiedział i zniknął w swoim malutkim namiociku.  -Smacznego zabrałam się za polowanie - Mokre, oj, zimne! - weszłam do wody - Miko, jesteś płomieniem, nie wchodź. Spokojnie, potem ty mi coś upolujesz. - powiedziałam, ponieważ już zaczął protestować - To dla twojego dobra.     A ja da dobre zapomniałam o tajemniczym gościu...

wtorek, 25 lutego 2014

Od Roal - Len

   Wilki (dla przypomnienia: Roal, Miko i Chesecake - szczur) wędrowali w poszukiwaniu dobrego miejsca na siedzibę watahy.  Dotarli do uroczej okolicy. Las (fioletowy) i las (zwykły), Rzeka i małe jeziorko. Ale coś było nie tak. Tylko co? Aha! Tam na wzgórzu rosło coś dziwnego. Chyba jakieś chwasty, ale wilki nie były pewne. Dla czytelników powiem, że to był len.Zaniepokojone wilki obejrzały dokładnie roślinę i zdecydowały o usunięciu jej. Ale to nie takie łatwe zadanie! Zielsko miało mocne korzenie, rosło tu od dawna i było twarde. Wilki zniechęcone do dalszego usuwania przeszkody chciały szukać nowego miejsca. Zwróciły się po radę do Chese jak nazywli szczura.- Nie odejdziemy stąd. - zarządził Chesecake - To bajeczne miejsce. A jeśli chcecie mieć jakieś namioty czy osłony przed opadami to ta roślina wam pomorze.- Niby jak? - zapytała z powątpiewaniem Roal.- Phh... - odpowiedział szczur - Z tej rośliny po odpowiednich zabiegach powstaje płótno.- Ale my tego nie umiemy! - powiedział Miko - Jak to się robi? Jakie to zabiegi?- Wszystko w swoim czasie. - odpowiedział ze spokojem Chese - pokarzę wam jak się robi płótno.  I tak w pocie czoła powstało płótno. Z niego namioty, namiociki, sznury, czy nawet talizmany. Teraz wilki mają duuużo miejsca na zabawy, wyścigi a nawet walki.
(proszę o kończenie wątkuRoal :D ) 

niedziela, 23 lutego 2014

Od Roal - Początki

   Każdy pewnie myśli tak: Jest wataha i co dalej? Jest, ale skąd?
   A zaczęło się tak...
   Pewien mądry szczur miał dzieci. Nauczył je wszystkiego co mądre i potrzebne i wysłał w świat. Szczurek, który nie znał swojego imienia trafił na małego zbłąkanego wilczka. Jednak był inny niż wszystkie.
  Ale co w nim dziwnego? - myślał szczurek. - No tak! On ma skrzydła i zielone plamy. A to dziw nad dziwy.
   Podszedł do wilczka i zapytał:
  -  Jak ci na imię? - mówił wedle najznamienitszej szczurzej mody.
  - Roal. - powiedział bez entuzjazmu wilczek - I pamiętaj, że jestem dziewczynką! A ty, jak się nazywasz? - zainteresowała się.
  - Hmm... - powiedział, bo nie chciał się zdradzić ze swoją niewiedzą. Wreszcie nie widząc innego wyjścia z sytuacji powiedział - Hmm... To znaczy... Nie wiem.
  - No to ja cię nazwę Chesecake! Bardzo do cebie pasuje.
  W ten sposób poznali się. Chesecake uczył Roal wszystkiego co potrzebne. W końcu wyrosła na mądrego, szybkiego wilczka.
  -Wiesz co Chese - powiedziała Roal zdrabniając imię swojego nauczyciela - muszę ci powiedzieć... Zakochałam się...
  - To poważna sprawa.
  - Nie śmiej się, proszę.
  -Co za cudowne maniery... Ale jak on się nazywa?
  - Miko.
  - Tak po prostu?
  - Tak.
  - I myślisz...
  - Możemy go przyjąć do naszej paczki?
  - Chyba tak. To znaczy oczywiście! - odparł widząc jej niezadowolony wyraz twarzy.
  No więc Miko dołączył. To on pierwszy wysunął pomysł założenia watahy. Kiedyś rozmawiał z Niułą, niedźwiadkiem, który brał udział w przygodach książki "włóczęgi północy". Tak też nazwał watahę. Ma na razie tylko trzech członków, ale mają nadzieję, że znajdzie więcej zwolenników.
  (proszę o kontynuowanie opowieści
Roal)