Znacie mój poranek? Sprawdzam co w trawie piszczy, a dokładniej na terenie Watahy.Tak więc dzisiaj robiłam inspekcję i... Znowu to czuję. ten wzrok, znowu się gapi.
Usiadłam, czekałam. Wreszcie na polanę wypadła (tak jakby za prawą kopniaka) wilczyca. A właściwie prawie szczenię, taka była malutka, drobna.
Czekałam. Najspokojniej w świecie podrapałam się. Dla wilka to wielka obraza.
-Grrr... - powiedziało niepewnie szczenię.
Przekrzywiłam głowę - Co? - zdawałam się mówić.
-Grr? - powiedziała zbita z tropu. Nagle jakby coś sobie przypomniała odskoczyła w tył.
Z lasu wypadł wilk, teraz nie miałam wątpliwości. Byli w zmowie.
Odskoczyłam również (nie jestem gorsza :D ) i zawyłam jakby mnie 100 diabłów goniło.
- Woof!!!- Miko był gotowy walczyć ze wszystkim w mojej obronie.
-Grrr!- drugi wilk.
Nadbiega Miko. Widzi intruza (tego małego ignorowaliśmy już zupełnie). Skoczyli na siebie. Walka się zaczeła. Poczułam, że trzeba to skończyć. I to natychmiast! Nagle skoczyłam na... Miko.
-Ej, co jest?!- szczeknął - jeszcze się policzymy - syknął do tego drugiego.
Zignorowałam go zupełnie. Za to zapytałam:
-Co tu robicie? To teren naszej watahy.
-Eee... - to była jedyna odpowiedź.
-Właśnie szukamy watahy, która mogłaby nas przyjąć. - wtrąciła ta, którą ignorowaliśmy - Jestem Ninka, a to Rolox. Hej! - przywitała się.
-Chesecake! - krzyknęłam - Sprawy formularzowe, natychmiast chodź!
I zaczęło się. Ninka została opiekunką czy nauczycielką szczeniąt, a Rolox żołnierzem. Miko bardzo się gniewał na to ostatnie, ale nie przejmowałam się tym.
(proszę o kontynuowane wątku
Roal) Usiadłam, czekałam. Wreszcie na polanę wypadła (tak jakby za prawą kopniaka) wilczyca. A właściwie prawie szczenię, taka była malutka, drobna. Czekałam. Najspokojniej w świecie podrapałam się. Dla wilka to wielka obraza. -Grrr... - powiedziało niepewnie szczenię. Przekrzywiłam głowę - Co? - zdawałam się mówić. -Grr? - powiedziała zbita z tropu. Nagle jakby coś sobie przypomniała odskoczyła w tył. Z lasu wypadł wilk, teraz nie miałam wątpliwości. Byli w zmowie. Odskoczyłam również (nie jestem gorsza :D ) i zawyłam jakby mnie 100 diabłów goniło. - Woof!!!- Miko był gotowy walczyć ze wszystkim w mojej obronie. -Grrr!- drugi wilk.Nadbiega Miko. Widzi intruza (tego małego ignorowaliśmy już zupełnie). Skoczyli na siebie. Walka się zaczeła. Poczułam, że trzeba to skończyć. I to natychmiast! Nagle skoczyłam na... Miko. -Ej, co jest?!- szczeknął - jeszcze się policzymy - syknął do tego drugiego.Zignorowałam go zupełnie. Za to zapytałam: -Co tu robicie? To teren naszej watahy. -Eee... - to była jedyna odpowiedź. -Właśnie szukamy watahy, która mogłaby nas przyjąć. - wtrąciła ta, którą ignorowaliśmy - Jestem Ninka, a to Rolox. Hej! - przywitała się. -Chesecake! - krzyknęłam - Sprawy formularzowe, natychmiast chodź!I zaczęło się. Ninka została opiekunką czy nauczycielką szczeniąt, a Rolox żołnierzem. Miko bardzo się gniewał na to ostatnie, ale nie przejmowałam się tym.(proszę o kontynuowane wątkuRoal)
Możliwe, że w zakładkach pojawi się nowa : "mapa". Przedstawi ona okolice watahy w formie mapy. Pokarze również ich rozmieszczenie.
Miłej zabawy
Roal
Bycie przywódcą watahy (nawet jeśli składa się ona z trzech członków) to trudne zadanie. Mój dzień zapowiadał się zwyczajnie - nudno. Najpierw obchód najbliższej okolicy - "pole namiotowe", strumyk. Potem coraz większe kręgi. Gdy doszłam do Jesiennego lasu coś mnie zaniepokoiło. Ktoś tu był. Czułam to. Wolnym krokiem podeszłam do tego miejsca. Dał się słyszeć odgłos głośnej ucieczki. Uciekł. - pomyślałam - Nie stanowy zagrożeni -Roooaaal! - Miko wołał co tchu - Ej, zobacz jakie dziwne ryby płyną naszym strumieniem! Mogą być groźne... eh! - wywrócił się. -Nie tak prędko - parsknęłam śmiechem - Już idę.Gdy dotarliśmy do potoku zobaczyłam... -Łososie. Są smaczne i tłuste. Płyną tam by... - zaczęłam wykład - ... zrobić coś ważnego. Jak wiemy łososie mieszkają, yyy... W górach! Tak, w górach. Nasz potok płynie z gór więc... -Poczekaj, nie nadążam z notatkami z lekcji. - powiedział Miko pół żartobliwie pół z wyrzutem. -Dobrze, więc... - Już cieszyłam się na kolejne pouczenie. -Są to łososie. - przerwał mi Chese - To smacznego! - powiedział i zniknął w swoim malutkim namiociku. -Smacznego zabrałam się za polowanie - Mokre, oj, zimne! - weszłam do wody - Miko, jesteś płomieniem, nie wchodź. Spokojnie, potem ty mi coś upolujesz. - powiedziałam, ponieważ już zaczął protestować - To dla twojego dobra. A ja da dobre zapomniałam o tajemniczym gościu...