środa, 13 maja 2015

Od Roal - Sprawy powrotne.

    - Nazywam się Julia. - przedstawiła się Ju. - Nie znam żadnej Julietty, może kogoś panu przypominam?

    - Nie... - Quebec odsunął się, wyraźnie zmieszany.

    -  Ju, to jest właśnie Quebec, nasz czarownik. - poczułam, że moim obowiązkiem jest przedstawić sobie wilki. - To jest Daise. - wskazałam na Di. - Miko, Rolox, Ninka... Chesecake? Gdzie on jest? - dopiero teraz dostrzegłam brak szczura.

    - Tutaj, tutaj! Tak się o ciebie martwiłem! - Chesecake próbował wziąć mnie w objęcia, ale wyglądało to tak, jakby wpadł na moją nogę.

    - Mamy poważne problemy. To nie czas na wylewne powitania. - Quebec odzyskał samokontrolę i wziął sprawy w swoje ręce. - Roal, nowi, Chese i Miko do mojego namiotu. Natychmiast.

    Pobiegliśmy. Po drodze zwróciłam uwagę na to, że wiosna powoli dojrzewała i przeobrażała się we wczesne lato. Kwiaty przekwitały i opadały. Liście miały soczysty, zielony kolor, już nie tak zielony jak na wiosnę. Wpadliśmy do namiotu. Tu również panował porządek. Posłanie było jeszcze wygniecione na kształt sylwetki Quebec'a. Pod ścianą stały pudła i pudełka z kory. Na nich leżały woreczki, szczelnie zamknięte. Jedno jedyne otwarte pudło było pełne gładkich, błękitnoszarych kamieni rzecznych, jakich jeszcze nigdy nie widziałam i jakiegoś szarego pyłu.

    - Nie teraz! - rzucił Quebec, widząc moje spojrzenie. - Starożytne Drzewo Nadchodzi.

    - To samo powiedział ten... Lore, Lord? Lote, tak Lote! - na dźwięk tego imienia Daise i Quebec zadrżeli a Ju cofnęła się o krok.

    - Lote... - wyszeptała. - Ja... Ja go znam.


***


    - Co? - Quebec był przerażony. - Jednak Julietta...

    - Jestem Julia!

    - Nie o to chodzi. Julietta to... - głos mu się załamał. - Nie teraz. Wędrowna Wataha Starożytnego Drzewa, w skrócie WWSD, zamierza nas zaatakować. Ma to związek z nim, - kiwnął głową na Daise'a. - Z nią - na Julię. - I z tobą. I to właśnie mnie niepokoi. A najgorsze, że ty prawie nie znasz swoich mocy...

    - Podszkol mnie. - poprosiłam.

    - Podszkol NAS. - dopełnił Daise. - Musimy coś umieć. I ja zamierzam te umiejętności wykorzystać w walce przeciw WWSD. I wieżę, że bamy radę.

    - Tak, damy, z pewnością! - uśmiechnęłam się po wilczemu do Daise'a.

    - Ja nie przykładam palca do tych... nowych. - Miko wypluł to słowo jak najgorszą obelgę. On był w watasze od początku. - Ale Roal oczywiście mogę szkolić.

    - Ja powiem ci, że będzie wręcz przeciwnie. - zakomenderował Quebec. - Każdy będzie szkolony osobno... Dobrze, czasami w grupie. Ja zajmę się Roal. Ty bierzesz nowych... Bez dyskusji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz