Do Lota
Bura wilczyca podążała za Roal i Agnes. Dziecię Gwiazd, jako czarna sowa o wielkich, żółtych oczach, leciało przodem. Sowa mówiła: "...dolinę. Gdy zobaczysz stary dąb rusz na wschód od niego. Napotkasz następny. Wciąż kieruj się na wschód. Przy trzecim dębie skręć na pół..." Głos umilkł powoli. Wilczyca skarciła się w duchu i ruszyła szybciej. Znów doleciał ją głos sowy: "...żać. Lote jest przebiegły. Ma wielką watahę. Na pewno wystawi straże. Nie możesz dać się złapać. I oczywiście nie rób zwiadów teraz! Musisz się wyszkolić w magii i kamuflażu. I weź ze sobą drużynę przy..."
"Tyle mi wystarczy" - pomyślała wilczyca. - "Dolina...dolina... Od niedawna tu jestem, nie zdążyłam dobrze poznać tych stron. Musi chodzić o Dolinę Dwunastu Brzóz!"
Pobiegła w kierunku DDB. Widziała tam dąb, ale nie posiadała wskazówek. Wskazówek, które doprowadzą ją dokładnie do Lota. "Jestem pewna, że nie wybierze miejsca oczywistego. To będzie miejsce, gdzie kiedyś działała magia. Miejsce..." -myślała wilczyca.
Zeszła w dolinę. Jej oczom ukazała się pierwsza brzoza - Lidiarh, strażniczka. Wilczyca pokłoniła się jej. Dalej zobaczyła jej trzy siostry: Mitien, Nutiel i Ritrah. Prząśniczki. Na ich gałęziach pająki niestrudzenie tkają sieci. Dalej cztery śpiewaczki - Lilitra, Mourini, Cabrioly i Demeria. Podobno przy lekkim wietrzyku ich liście grają piękne melodie. Poszła dalej. Weszła na kobierzec trawy tak zielonej, jakiej jeszcze nigdy nie widziała. Była pewna, że tą dolinę pierwszy raz ogląda ktoś tak prosty i nie królewski jak ona. Teraz ukłoniła się na dłuższą chwilę. Już wiedziała, co teraz zobaczy. Dowodząca strażniczkami Uliah stała na środku. Trzy jej poddane - Erien, Widda i Zioru - okrążały potężny pień sędziwego dębu. Sam Arrien mieszkał w tej dolinie. Wilczyca przystanęła na chwilę, onieśmielona wielkością i majestatem drzewa.
- Witaj, Królu Dębów. - powiedziała cicho. - Gdzie mieszka twój drugi brat. Powiedziano mi, że wskażesz mi drogę do niego.
Nagle gałęzie sędziwego drzewa poruszyły się, choć nie było nawet lekkiego powiewu powietrza. Wskazywały jasny kierunek. Wilczyca ruszyła. Wyszła z Doliny Dwunastu Brzóz i wspięła się na wzgórze. Na jego czubku dostrzegła dąb równie stary, co poprzedni. Zapytała go tymi słowami, co poprzednie drzewo. Ono również wskazało kierunek.
Wilczyca zeszła ze wzgórza i, kierując się wskazówkami dębu, weszła w młody, dębowy lasek.
- Dębowy las, tego mi było trzeba. - mruknęła. - Jak ja znajdę jeden "specjalny" dąb w mnóstwie zwyczajnych? To dosłownie jak szukanie igły w stogu siana!
Ale wcale nie okazało się to tak trudnym zadaniem. Cały lasek składał się z młodziutkich drzewek. Jeden, jedyny stary dąb stał na skraju lasu. Opleciony był martwą, kolczastą gałęzią róży.
Wilczyca pokłoniła się.
- Korrinlu, stoisz tu, sam jeden. Jak Pluton pilnuje wejścia do Hadesu, tak i ty strzeżesz wejścia d własnej krainy śmierci. Pozwól mi wejść i wyjść z niej spokojnie.
Dąb nieznacznie poruszył gałęziami i jakby skinął a wilczycę, na znak zgody. Wilczyca przeszła i uniosła głowę. Za dębem wznosił się, niegdyś biały, teraz zmatowiały i brudny, kamienny łuk.
- Ogród Umarłych Róż... - powiedziała wilczyca w zamyśleniu i przekroczyła próg krainy śmierci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz