czwartek, 30 kwietnia 2015
sobota, 25 kwietnia 2015
Od Roal - Powrót
Dopiero kiedy zobaczyłam nakryty stół, poczułam, jaka byłam głodna. Wgryzłam się w kanapkę, kiedy Ju robiła rozeznanie naszej wiedzy.
- Musimy wszystko przemyśleć... - zaczęła. - Po pierwsze: jesteśmy wilkami. Wszyscy troje. Pochodzimy ze świata Roal, ale nie wiadomi jakim sposobem znaleźliśmy się tutaj bez wspomnień o tamtym życiu. Po drugie...
- Możemy się dowiedzieć, jak się tu znaleźliśmy. - przerwał jej Daise.
- Po drugie... - znowu spróbowała Julia. - Roal ma moc tylko wtedy, gdy jest Podwójna Pełnia. Po trzecie...
- Myślę, że mam moc w każdą pełnię Gladrinala, czyli co tydzień. - wtrąciłam. Skończyłam kanapkę i rozglądałam się za kolejną ofiarą. - Będziecie to jeść? - wskazałam na jeszcze jednego szynkowca. Gdy Daise potrząsną głową ostrożnie wzięłam kanapkę.
- Po trzecie... - Ju była zdesperowana by przekazać to, co chciała.
- Po trzecie mamy tydzień. - nieoczekiwanie powiedział Di.
- Właśnie! - zgodziłam się. - Pełnia była wczoraj, następna będzie piątego dnia, nie licząc dzisiejszego. Musicie się nauczyć tego i owego o naszym świecie.
- Mamy szczęście. Dziś sobota. - Ju zauważyła rzecz oczywistą. - Nie musimy iść do szkoły. - oświeciła nas. - Będzie problem z innymi dniami tygodnia.
- I z lekcjami. - zawtórował jej Di. - Ty oczywiście zostajesz w domu. Dam ci jakieś książki, kartki i ołówki. Nie będziesz się nudziła. Jak będziesz miała ochotę, możesz wyjść do ogrodu. Drzwi zaraz za łazienką. - dopowiedział widząc moje pytające spojrzenie.
- Mamy przed sobą cały weekend. Może pójdziemy na spacer do parku... - rozmarzyła się Julia. Ku mojemu zdziwieniu Daise kiwnął głową.
- To dobry pomysł. Nacieszmy się naszym miastem i normalnym życiem przed skokiem w nieznane. - zabrzmiało to bardzo poetycko. Ale trafił w sedno sprawy. - Wiecie, ja nie wiem jak wygląda podróż przez portal. Nie mam pojęcia gdzie trafimy...
Już niedługo miałam się przekonać gdzie.
***
Trzy dni minęły szybko. Rano czwartego dnia rano Daise obudził mnie, mówiąc, że już pora wstawać, a ja spokojnie leżę sobie na podłodze. Jednego dnia spałam w łóżku i nigdy nie zapomnę tego przykrego przeżycia. Cały czas coś się pode mną zapadało.
Umyłam się pobieżnie i ruszyłam na śniadanie. Ja jadłam kanapki z szynką (to stało się już tradycją) a kuzynostwo po parówce z keczupem i chlebem. Przy śniadaniu toczyła się narada. Postanowiliśmy wyruszyć już rano, by nie marnować czasu.
- Porozmawiaj z Quebecem. - poradziła Ju. - On na pewno ma jakieś rady w zanadrzu. A nam rady na pewno się przydadzą.
Zajrzałam w głąb umysłu. Ukazał mi się ciemny tunel. Ja stałam na początku, koniec niknął w mroku. Zawołałam : "Quebec!". Echo powtórzyło moje słowa i poniosło je w dal. Nagle z drugiego końca nadszedł czarownik.
~Już pełnia. ~ odezwał się.
~ Tak. ~ powiedziałam. ~ Potrzebujemy rady.
~ Gdy dojdziecie go Itharielu zobaczycie strumień. Wejdź do strumienia i zrób z nim 20 szczenięcych skoków. Obróć się cztery razy jak liść chłostany wiatrem i wypowiedz imię watahy. Zrób 10 szczenięcych skoków przeciwko niemu i znów obróć się cztery razy.
~ Co to jest Ithariel?
~ Przedsionek Światów.
~ Przedsionek Światów?
~ Las Między Światami...
Jego głos zaczął zanikać, aż echo zupełnie ucichło. Znów byłam w kuchni przy stole. Di i Ju wpatrywali się we mnie pytającymi spojrzeniami.
- I co? - nie wytrzymała w końcu Julia. - Co powiedział?
- Zdaje mi się, że to okaże się na miejscu. - powiedziałam ponuro. - Złapcie mnie za ręce, otwieramy portal.
Stanęliśmy w kole. Daise był po mojej lewej stronie, Julia po prawej. Zaczęłam mówić śpiewnie:
Gladrinala pełnia nastała,
W odległe miwjsce wilki zabrała.
Do domu wrócim, do watahy,
Chociaż z ciemności łypią strachy.
Światło w tunelu, latarnia w mroku,
Dziś polecimy chen, do obłoków.
Na Ithariela zielone łąki,
Doleć ty, prośbo do mej patronki...
Zapadliśmy się w mrok wciąż trzymając za ręce.
Od Roal - W świecie ludzi
- Julio, myślę, że powinnaś to zobaczyć. - przyzwyczajona do dziwności, szybko odzyskałam głowę.
Ju wbiegła do pokoju. Pokazaliśmy jej rysunek.
- Zdaje mi się... - zaczęła. - Nie wiem, jak to przyjmiesz, Daise, ale ten mniejszy wilk to chyba ty.
- Tak, mi też się tak zdaje. - dodałam.
- W takim razie kim jest ten większy? - zapytał Di.
- Myślę, że to jakaś większa sprawa. Potrzebujecie mojej pomocy. To przez to wiedźma mnie tu wysłała.
- Spróbuj skontaktować się z Quebecem. - poprosiła Ju.
- W tym świecie jest coś nie tak. Moja magia nie działa. Nie mogę nic zrobić. - byłam zrezygnowana.
- Myślę, że możesz zająć trzecią sypialnię i wprowadzić się do nas. - Daise odzyskał zimną krew i myślał spokojnie. - Jeśli pochodzimy z twojego świata musimy poczekać, aż u ciebie będzie Podwójna Pełnia. Wtedy magia zapewne będzie działała. Skontaktujesz się z Quebecem, a on otworzy nam coś w rodzaju portalu do twojej watahy. Uprzedź ich, że przybędziesz w towarzystwie dwóch wilków, żeby nas nie pogryźli.
- Moja wataha to nie banda kundli spod mięsnego... - powiedziałam pod nosem. - Nie gryzą przybyszów z innych światów.
Szybko się ściemniało. Rozeszliśmy się, każdy do swojej sypialni. Mój pokój, zupełnie pusty z wyjątkiem łóżka i małej szafki był taki obcy i nieprzytulny. Zatęskniłam za moim namiotem. Wyjrzałam przez okno. Tak brakowało mi Gladrinala, towarzyszącego mi zawsze od najmłodszych lat. Niebo bez niego było takie puste...
Zdjęłam narzutę z łóżka i położyłam się na podłodze. To, że jestem człowiekiem nie przeszkadza mi spać, tak, jak śpią wilki, prawda? Przeciągnęłam się i zasnęłam niespokojnym snem.
***
Biegłam po zielonej łące. Obok mnie cwałował Miko. Nagle zafalował i zmienił się w Daise'a (jako wilka oczywiście). Nagle skręcił i wpadł na innego wilka, bardzo podobnego do niego. Przybysz powalił chłopaka i skierował pysk w moją stronę. "Starożytne Drzewo zmierza do was" powiedział. "Jestem Lote, i to mnie powinnaś bać się bardziej, niż czegokolwiek innego". On również zafalował i znikł razem z Daise'm. Pojawił się Quebec. "Znajdź ją" rzekł. "I przyprowadź do mnie. Ona mnie pozna" Pozna, pozna, pozna...
***
Obudziłam się nieprzyjemnie obolała. Ktoś potrząsał mną z niewielką, jak na wilka, siłą, ale za to skutecznie. Błysnęłam kłami. Usłyszałam śmiech.
- Nie musisz mnie gryźć! - śmiał się Daise. - Wstawaj już rano. Spadłaś z łóżka?
- Nie. - burknęłam. - Cały czas spałam normalnie.
- To dlaczego byłaś na podłodze? - zdziwił się.
- Ona chciała spać tak, jak zwykle. - Potargana Ju stanęła w drzwiach. - Śniadanie za 5 minut, szybko. - wyszła, ale zaraz wróciła z pośpiechem. - Co chcesz zjeść? - zapytała mnie. Widząc moje puste spojrzenie, dodała. - No, bo ja nie wiem co zwykle jesz, naszego jedzenia też chyba nigdy nie jadłaś...
- Odpowiada ci kanapka z szynką? - zapytał mnie Daise.
- To z mięsem? - oblizałam się po wilczemu.
- Tak. - zaśmiało się kuzynostwo.
Poszłam do łazienki i szybko się umyłam. Zmoczyłam też twarz i włosy. Na początku przeżyłam chwilę strachu. Zobaczyłam swoje odbicie w szybie na ścianie. Miałam brązowe włosy do ramion z turkusowymi pasemkami. Byłam wysoka i dosyć chuda, jak na ludzi. Miałam na sobie czarną bluzkę, zieloną bluzę we wzory i jeansy. Na nogach miałam czarne buty.
Wyszłam z łazienki i skierowałam się do kuchni.
- Chodzisz jak zombie. - stwierdził z uśmiechem Daise.
- Taaak. - ziewnęłam. - Czuję się jak żywy trup.
- Lepiej się obudź. - poradziła mi Julia. - Zaczynamy naradę wojenną.
Od Roal - Daise
- Kto to jest, Julio? - zapytał chłopak.
- To Roal. Miała mi coś powiedzieć. - delikatnie zdjęła sobie jego rękę z głowy. - Potargałeś mnie! - powiedziała z wyrzutem.
- Przepraszam. - udał, że układa jej jasne włosy w misterną fryzurę. - Powiesz mi, kim jesteś? - zwróciła się do mnie, taksując mnie jasnymi oczami.
-Tak... - powiedziałam, ale myślami byłam w fioletowym lesie, przy wiedźmie. W tym świecie jest coś ważnego do załatwienia.
- Chodźmy do kuchni. - Ju pociągnęła kuzyna za rękę. - Zaraz wszyscy się poznamy.
Weszliśmy do kuchni. Na środku stał kwadratowy stół i cztery krzesła. Chłopak i Julia usiedli, ja po namyśle odsunęłam jedno od stołu i też ostrożnie usiadłam.
- To długa historia, ale oboje powinniście ją usłyszeć. - zaczęłam ostrożnie. - Czy wierzycie w bajki?
Julia prychnęła - Jasne, że nie!
- Wszystkie opowieści mają ziarno prawdy. - powiedział chłopak i zamyślił się.
- Właśnie! - ucieszyłam się. - Przedstawmy się sobie. Jestem Roal... Shadow. Mam 12 lat. Mieszkam w namiocie. Lubię polować na ptaki i zające, kąpać się w jeziorze i wygrzewać na skale w słońcu. - popatrzyłam wyczekująco na kuzyna Julii.
- Za co ja się dałem w to wciągnąć... - powiedział. - Jestem Daise Airbird, mów mi Di. Mam 13 lat. Mieszkam w Warszawie, w tym właśnie domu. Lubię rysować, grać na gitarze, śmiać się z przyjaciółmi. Lubię przyrodę. Julię też jakoś toleruję. Moją kuzynkę chyba znasz? - popatrzył na mnie pytająco.
- Tak. - odpowiedziałam. - Jeśli w każdej opowieści jest ziarno prawdy, to opowiem wam historię. - Streściłam kuzynostwu moje przygody. - ... wtedy wilczyca spotkała dwójkę dzieci i postanowiła opowiedzieć im swoje dzieje. - zakończyłam. - A teraz wyobraźcie sobie, że to moją historię wam opowiedziałam. Wyobraźcie sobie mnie jako wilka. Co widzicie?
- Widzę drobnego, brązowoczarnego wilka... - zaczęła Ju. Nie miała zamkniętych oczu, patrzyła na mnie przytomnie. - Przez jego plecy, głowę i ogon biegnie turkusowy pas. Gdy obraca się wokoło własnej osi jego sierść błyszczy w porannym słońcu. Ale... przecież to wilczyca. - powiedziała. - To ty!
Daise nic nie powiedział. Sięgnął po serwetkę i ołówek. Patrząc na mnie zaczął rysować. Pokazał mi swoje dzieło. Byłam tam ja wygrzewająca się na skale po kąpieli w jeziorze. Obok mnie leżała martwa kuropatwa. Daise podpisał rysunek : "Roal".
- Powinniście wiedzieć, że to wszystko prawda.
- Tak, ty też powinnaś coś wiedzieć... - rzekł zagadkowo Di. - Chodź ze mną. Ju, zostajesz! - krzyknął do siostry.
Poszliśmy do pokoju Daise'a. Ukazało mi się przytulne pomieszczenie. W rogu kuliło się drewniane łóżko przykryte szarą narzutą . Całe ściany były obklejone rysunkami. Na kartkach dominowały wilki.
- Zobacz. - Daise wskazał na rysunek leżący na biurku. Przedstawiał dwa wilki. Oba były czarne z niebieskimi pasami. Walczyły ze sobą zaciekle. Przypatrzyłam się dokładnie. Nagle wilki poruszyły się. Mniejszy zaczął się cofać. Większy wilk przysiadł i skoczył. Rozorał małemu nogę swoimi długimi, błyszczącymi kłami. Nagle, gdy zobaczył co zrobił, cofnął się i uciekł.
- Czy ty też widziałeś całą walkę?
- Tak. - odpowiedział Daise.
Coś było bardzo nie w porządku.
Od Roal - Zagubiona w teraźniejszości.
Razem z Ju poszłam "na hot-dogi". To buło na prawdę smaczne. Podłużny kawałek mięsa owinięty w bułkę. Ju cały czs nawijała o... pracy domowej? Z przyrody. Temat brzmiał: opisz zwyczaje wilków.
Wow! -pomyślałam. - To jest na prawdę fajny świat.
- Pomogę ci. - zaproponowałam. - Wiem coś niecoś o wilkach i możliwe, że dostaniesz najlepszy... wynik?
- Ocenę! - zaśmiała się Ju.
-Ach... No, tak. Wyleciało z głowy.
- Ty zachowujesz się tak, jakby cała wiedza o świecie wyfrunęła ci przez okno. - Ju dusiła się ze śmiechu.
- Okno? -byłam mocno zaniepokojona. - To jest niebezpieczne?
- Nie, nie! Tak w ogóle, to do jakiej chodzisz klasy? Nie widziałam cię tu wcześniej.
- Chymm... - zamyśliłam się. Wiedziałam, że mogę powiedzieć Ju prawdę, ale jak ona to przyjmie? - Wiesz co? Musimy poważnie porozmawiać. W odosobnionym miejscu.
- OK. Chyba nie jesteś seryjnym mordercą. - zgodziła się Ju.
Poszłyśmy do domu Ju. Po drodze opowiedziała mi, że chodzi do szkoły z internatem, ale mieszka w osobnym domku. Razem z bratem. Nazywa się Daise i to tak na prawdę jest jej kuzyn. Jego mama j jej mama były siostrami. Tata Julii zginął parę lat temu. Mieszkał za granicą i Ju nie pamiętała go zbyt dobrze. Doszłyśmy do domu. Był malutki, w sam raz dla dwójki rodzeństwa. Ju wyjaśniła mi, że mają trzy sypialnie, bo dom jest przeznaczony dla trójki osób.
- Jedna sypialnie dla mnie, jedna dla Di i jedna wolna. - mówiła.
Weszłyśmy do mieszkania. Ju opowiadała mi o pokojach. Tu była kuchnia, dalej łazienka. Po drugiej stronie pokój Di i jej. Na końcu wolna sypialnia. Nagle z pierwszych drzwi po prawej wyszedł chłopak. Był wysoki, miał ciemne włosy i niebieskozielone oczy. Jego poważną twarz rozjaśnił uśmiech gdy zobaczył małą kuzynkę. Zmierzwił ręką jej jasne włosy. Nagle spojrzał nad głową Ju prosto na mnie.
- Kto to jest, Julio? - zapytał.
Gdy ich niebieskozielone oczy mierzyły mnie poczułam, że coś jest z nimi bardzo nie tak. I że trzeba to natychmiast wyjaśnić, bo inaczej stanie się coś bardzo złego. Bardzo.
czwartek, 23 kwietnia 2015
Od Roal - Ju
Obudził mnie zapach. To pachniało...dziwnie. Trochę zgniłym zającem, trochę brudną kuropatwą... I czymś nie zdrowym. Potem dotarły do mnie dźwięki. Okropny szum, ciągły i nieustający rozsadzał moją głowę. I głosy. Nie głosy lasu. Nie śmigania magicznych istot po gałęziach. To były głosy... ludzi? Nie wiem skąd to słowo znalazło się w mojej głowie, ale wiedziałam, że to jest to. Ten świat, toksyczny, niezdrowy świat, to dom ludzi.
Otworzyłam oczy... Uderzyła mnie fala kolorów. Tu coś mignęło. Zaraz potem przesłoniło je coś kolorowego i pędzącego przed siebie. Z boku moją głowę zaatakował wściekły żółty kolor. To wszystko trwało ułamek sekundy. Szybko zamknęłam oczy. Postanowiłam kierować się węchem.
Coś było na pewno nie tak. Wcześniej za pomocą węchu i słuchu mogłam bez problemu lawirować pośród drzew. Teraz coś tłumiło moje zmysły. Wszystkie zapachy i dźwięki docierały do mnie z opóźnieniem i zmienione.
Nagle coś uderzyło we mnie z wielką siłą. Pod wpływem impulsu otworzyłam oczy. Przede mną stała jedna z tych dziwnych istot. Była... przerażająca. Wysoka jak wielki krzak. Miała grubość dwóch jednorocznych kępek ładnie pachnącej trawy. Ale ta istota nie pachniała ładnie. Mimo moich przytłumionych zmysłów czułam, że pachnie jak całe to straszne miejsce. I dodatkowo czymś innym... Później zauważyłam, że to zapach charakterystyczny dla zmęczonego człowieka.
Istota stała na dwóch patykowatych nogach. Jej tułów był gruby (jak na wilka, nie znałam ludzkiej miary, ale według ludzi była "chuda"). Wyrastały z niego jeszcze dwa gałęzio-podobne odnóża. Jej głowa była pokryta (tylko od góry) włosem długim, białawym i przeraźliwie cienkim.
-Przepraszam - powiedziała istota. - Jestem Julia. Mów mi Ju! - uśmiechnęła się, pokazując zęby. Między przednimi dwoma miała szparę. W watasze taki gest uznałabym za otwartą wrogość, ale to miejsce miało inne zwyczaje. Też się uśmiechnęłam.
- Jestem Roal. -powiedziałam i zaraz zakryłam usta ręką. Mój głos brzmiał dziwnie miękko.
- Nigdy nie słyszałam takiego imienia. - powiedziała Ju.
Poczułam szczypanie w brzuchu.
- Jestem głodna. - powiedziałam. -Zapolujemy... Ju?
- Jasne! - uśmiechnęła się i wyciągnęła do mnie rękę. - Co powiesz na hot-dogi?
Gorące psy?!? Nie mówi chyba na serio.
- Jaaasne... - powiedziałam. - Ma to coś wspólnego z psem?
Subskrybuj:
Posty (Atom)