sobota, 25 kwietnia 2015

Od Roal - W świecie ludzi

    - Julio, myślę, że powinnaś to zobaczyć. - przyzwyczajona do dziwności, szybko odzyskałam głowę.

    Ju wbiegła do pokoju. Pokazaliśmy jej rysunek.

    - Zdaje mi się... - zaczęła. - Nie wiem, jak to przyjmiesz, Daise, ale ten mniejszy wilk to chyba ty.

    - Tak, mi też się tak zdaje. - dodałam.

    - W takim razie kim jest ten większy? - zapytał Di.

    - Myślę, że to jakaś większa sprawa. Potrzebujecie mojej pomocy. To przez to wiedźma mnie tu wysłała.    

    - Spróbuj skontaktować się z Quebecem. - poprosiła Ju.    

    - W tym świecie jest coś nie tak. Moja magia nie działa. Nie mogę nic zrobić. - byłam zrezygnowana.    

    - Myślę, że możesz zająć trzecią sypialnię i wprowadzić się do nas. - Daise odzyskał zimną krew i myślał spokojnie. - Jeśli pochodzimy z twojego świata musimy poczekać, aż u ciebie będzie Podwójna Pełnia. Wtedy magia zapewne będzie działała. Skontaktujesz się z Quebecem, a on otworzy nam coś w rodzaju portalu do twojej watahy. Uprzedź ich, że przybędziesz w towarzystwie dwóch wilków, żeby nas nie pogryźli.    

    - Moja wataha to nie banda kundli spod mięsnego... - powiedziałam pod nosem. - Nie gryzą przybyszów z innych światów.    

    Szybko się ściemniało. Rozeszliśmy się, każdy do swojej sypialni. Mój pokój, zupełnie pusty z wyjątkiem łóżka i małej szafki był taki obcy i nieprzytulny. Zatęskniłam za moim namiotem. Wyjrzałam przez okno. Tak brakowało mi Gladrinala, towarzyszącego mi zawsze od najmłodszych lat. Niebo bez niego było takie puste...   

     Zdjęłam narzutę z łóżka i położyłam się na podłodze. To, że jestem człowiekiem nie przeszkadza mi spać, tak, jak śpią wilki, prawda? Przeciągnęłam się i zasnęłam niespokojnym snem.


***
   

     Biegłam po zielonej łące. Obok mnie cwałował Miko. Nagle zafalował i zmienił się w Daise'a (jako wilka oczywiście). Nagle skręcił i wpadł na innego wilka, bardzo podobnego do niego. Przybysz powalił chłopaka i skierował pysk w moją stronę. "Starożytne Drzewo zmierza do was" powiedział. "Jestem Lote, i to mnie powinnaś bać się bardziej, niż czegokolwiek innego". On również zafalował i znikł razem z Daise'm. Pojawił się Quebec. "Znajdź ją" rzekł. "I przyprowadź do mnie. Ona mnie pozna" Pozna, pozna, pozna...


***
   

     Obudziłam się nieprzyjemnie obolała. Ktoś potrząsał mną z niewielką, jak na wilka, siłą, ale za to skutecznie. Błysnęłam kłami. Usłyszałam śmiech.    

    - Nie musisz mnie gryźć! - śmiał się Daise. - Wstawaj już rano. Spadłaś z łóżka?    

    - Nie. - burknęłam. - Cały czas spałam normalnie.    

    - To dlaczego byłaś na podłodze? - zdziwił się.    

    - Ona chciała spać tak, jak zwykle. - Potargana Ju stanęła w drzwiach. - Śniadanie za 5 minut, szybko. - wyszła, ale zaraz wróciła z pośpiechem. - Co chcesz zjeść? - zapytała mnie. Widząc moje puste spojrzenie, dodała. - No, bo ja nie wiem co zwykle jesz, naszego jedzenia też chyba nigdy nie jadłaś...    

    - Odpowiada ci kanapka z szynką? - zapytał mnie Daise.    

    - To z mięsem? - oblizałam się po wilczemu.    

    - Tak. - zaśmiało się kuzynostwo.    

    Poszłam do łazienki i szybko się umyłam. Zmoczyłam też twarz i włosy. Na początku przeżyłam chwilę strachu. Zobaczyłam swoje odbicie w szybie na ścianie. Miałam brązowe włosy do ramion z turkusowymi pasemkami. Byłam wysoka i dosyć chuda, jak na ludzi. Miałam na sobie czarną bluzkę, zieloną bluzę we wzory i jeansy. Na nogach miałam czarne buty.    

    Wyszłam z łazienki i skierowałam się do kuchni.    

    - Chodzisz jak zombie. - stwierdził z uśmiechem Daise.    

    - Taaak. - ziewnęłam. - Czuję się jak żywy trup.    

    - Lepiej się obudź. - poradziła mi Julia. - Zaczynamy naradę wojenną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz