Od Roal - Odległe wycie
Obudziłam się z nosem zlanym potem (psom i wilkom również pocą się tylko nosy i łapy). Znowu to słyszałam. To już któraś noc z rzędu, w którą słyszę smętne wycie z oddali. Opowieść Chesecake'a nadal jest żywa w moim umyśle. Staram się być czujna, nic nie przegapić. Zaczęłam (co było sprzeczne z moją naturą) stawiać warty. Żałowałam, że nie mamy Szamana. W końcu odkryłam, że po raz pierwszy w moim życiu na prawdę się boję.To było nie do zniesienia. Wszędzie widziałam ciemną sylwetkę wielkiego Wilka-Samotnika. -Auuuu... - wycie powtórzyło się. Zerwałam się i wyskoczyłam na blask Dwóch Księżyców, Gladrial i Księżyca, które wyrozumiale patrzyły z góry. Zawyłam do nich wyrażając cały strach, wszystkie obawy, lęki. Księżyce Świeciły przyjaźnie. Zamilkłam. Odpowiedziano mi. Nie było wątpliwości, że to nikt z mojej watahy. Ale to nie brzmiało jak pełne smutku wycie Samotnika. To było radosne, jakby Wielka Cisza i Staruszek Czas nie istniały dla wyjącego. I w dodatku wycie przybliżało się. -Dziękuję! - odpowiedziałam Księżycom, świecącym łagodnie w górze. Biegnąc przed siebie, przez łąkę w stronę wycia nie czułam już lęku, jakby wielki głaz, który miałam na sercu nagle zniknął. Ten kto wyje cieszy się, że słyszy wilki. Ja biegłam, on też biegł. Już nie nazywałam go "Wilkiem-Samotnikiem" tylko raczej "Nieznajomym". Biegłam, ta jak jeszcze nigdy, wyłam radośnie i dawałam znać Nieznajomemu, że ja i my wszyscy czekamy na niego, i że przyjmiemy go z otwartymi ramionami!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz