środa, 25 czerwca 2014

Od Roal - Powódź

     Całą noc czułam się jakbym spała w kałuży. Rano okazało się, że to prawda, no, w pewnym sensie. Cały Jesienny Las został podstępnie podtopiony. Spałam nie w kałuży, lecz w jeziorze! Wszyscy zebrali się, aby omówić sytuację. Niewiele trzeba było, aby stwierdzić, że nie przestało padać. Ba!, padało cały czas. Poziom wody to podnosił się, to opadał jeśli chmura przeszła, by zaraz zastąpiła ją nowa, pełna.  -Jeśli tak dalej pójdzie, to nas zaleje - spojrzałam na wodę pod naszymi łapami - No, dokończy zalewać. - poprawiłam się.  -Ale ja nie chcę być "dotopiona"! - Ninka wyraziła swój sprzeciw  -Musimy stąd wyjść! - poparł ją Rolox Poszliśmy więc zobaczyć, jak cała sprawa wygląda. Nie wyglądała najlepiej. Byliśmy podtopioną wyspą na tle "oceanu". Łąka to pole wodorostów. Las Fioletowy "dryfował" pod wodą. Dolne wejście do jaskini wyglądało jak ciemna plama. Właśnie...Wejście do jaskini...  -Mam! - krzyknęłam głośno - Wejście w górach! Moje stado chyba mnie nie zrozumiało.  -Wejście do jaskini położone w górach. - sprecyzowałam  -Ale jaskinie są podtopione! - Ninka zauważyła ważny fakt  -Przedsionek jest suchy. - byłam tego pewna...na 35% Ale zawsze warto spróbować  -No tak, Roal, ale jak my się tam dostaniemy? - Miko był spostrzegawczy, ale tym razem nie pomyślał  -Przepłyniemy, Miko, damy radę! - starałam się podnieść moje stado na duchu  -No to w drogę! - Rolox był chętny do działania Spojrzałam na Quebec'a. Jeszcze nie powiedział ani słowa. Podeszłam do niego. Cały się trząsł.  -Co się stało? - spytałam  -Nie umiem pływać... - padła odpowiedź. Ten to się nie patyczkuje z owijaniem w bawełnę. Podeszłam do spróchniałego drzewa. Odłamałam gałąź.  -Ruszamy!! - zawołałam Już za chwilę żałowałam, że podjęłam taką decyzję. Po wejściu na głęboką wodę rozpętało się piekło. Zapomniałam o Quebec'u, o Miko, o Rolox'ie i nawet o Nince. Chesecake, który był u mnie w torbie na grzbiecie piszczał i trząsł się bardziej niż Quebec, jeżeli to możliwe. Ale nie słyszałam tego. Moje myśli obejmowały tylko machanie łapami, wciąż tylko to. Teraz już nie myślałam. Mój instynkt nie działał, pżynajmniej tak mi się wydawało. Teraz już nie czułam nic. Chciałam przestać robić cokolwiek, słodkie dźwięki dzwoniły mi w uszach. Nagle moja głowa nagle znalazła się na powierzchni.całe stado stało już na brzegu, ja leżałam. Miko wyławiał z wody Chescake'a razem z moją, oderwaną torbą. Nagle straszna myśl dotarła do mnie jak porażenie gromem. A co jeśli przedsionek jest jednak zalany. Wstałam i otrzepałam się energicznie. Uuff... Był zupełnie suchy!  -Znowu nam się udało... - przytuliłam się do Miko - Udało...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz